Zakochany bez pamięci

Data:
Ocena recenzenta: 5/10

Film zaczyna się błyskawicznie, widz zostaje wciągnięty w akcję natychmiast: w sielankę rodzinną nagle wkracza policja i aresztuje matkę pod zarzutem morderstwa. Kobieta twierdzi, że jest niewinna, mąż wierzy jej bez zarzutów. To w skrócie początek.

Potem dzielny mąż organizuje żonie ucieczkę z więzienia - to w skrócie cała reszta filmu.

Niewiele więcej można napisać. Haggis nie pokusił się o choćby najpłytsze zarysowanie charakterów postaci. Poszedł po najprostszej linii oporu - mąż nie ma rozterek, nie przychodzi mu do głowy, że żona może jednak jest winna, nie ma dylematu, czy zaryzykować wpadkę i osierocenie dziecka, czy być mu jedynym rodzicem, pozwalając żonie na odsiadkę. To nie jest thriller psychologiczny, tu miejsca na emocjonalne dywagacje brak.

Zostaje więc sam thriller. Skoro interesujących postaci brak, liczy się na sprawnie zorganizowaną, przemyślaną fabułę. Niestety. Temu filmowi daleko, bardzo daleko do skomplikowanej ekwilibrystyki fabularnej serialu "Prison Break", który podniósł poprzeczkę wyjątkowo wysoko. Tu plan ucieczki z więzienia jest prosty jak budowa cepa i przewidywalny. Przewidywalny tym bardziej, że Haggis ani na milimetr nie odstąpił od pierwowzoru filmu "Pour elle".

A aktorstwo? Aktorzy zdają się zdemotywowani tym, że mają do zagrania tak płaskie postacie, i nie dodają nic od siebie. Można się jedynie zastanawiać, w czym tkwi sedno popularności Crowe'a - przystojności pod niechlujnym zarostem trudno się dopatrzyć, gra zaś pozostawia wiele do życzenia.

Nastoletnie fanki Crowe'a mogą się na niego napatrzeć do woli, bo to on gra tu pierwsze skrzypce; reżyser, obsadzając go w głównej roli, najwyraźniej postawił na zysk. Pozostali widzowie mogą sobie film podarować.

Zwiastun: